Usłysz wszystkie odcienie dźwięków

Aktualności A A A

Czym różni się aparat słuchowy od implantu? 15 paź, 2019

Właściwy wybór urządzenia pozwalającego na wyjście ze strefy ciszy bardzo często nie należy do łatwych. Pewne jest jednak to, że w trakcie podejmowania decyzji o jego wyborze, pacjent powinien być wspierany przez lekarza laryngologa oraz protetyka słuchu.

Decyzja powinna uwzględniać zarówno rodzaj ubytku słuchu, jak również zdolności manualne pacjenta oraz jego możliwości finansowe. Wsparcie słuchu u pacjentów z niedosłuchem jest kluczem do utrzymania przez nich relacji z otoczeniem. U najmłodszych pacjentów proteza słuchu odgrywa kluczową rolę w wykształceniu mowy, natomiast starszych chroni przed poważnymi chorobami, m.in. o charakterze otępiennym. Stając przed wyborem urządzenia umożliwiającego wyjście ze świata ciszy, warto znać różnice pomiędzy aparatem słuchowym a implantem i mieć jasno określone kryteria, którymi kierować się będziemy, dokonując ostatecznego wyboru.

Jak podkreśla Monika Karcz, protetyk słuchu i ekspertka Fundacji "Echo", pierwszą i zasadniczą różnicą pomiędzy aparatami słuchowymi a implantami jest mechanizm ich działania. "Aparat słuchowy wzmacnia dźwięki, natomiast implant ślimakowy stymuluje dźwięk, drogą impulsów elektrycznych, bezpośrednio do zakończeń nerwu słuchowego. Aparat słuchowy wzmacnia słuch u pacjentów cierpiących na niedosłuch. Z kolei implant słuchowy stymuluje nerw słuchowy i powinien być stosowany u pacjentów z głębokim niedosłuchem, u których obserwujemy tzw. resztki słuchowe powyżej 90–100 dB, co oznacza, że zachowali oni wrażliwość pozaślimakowych struktur drogi słuchowej na stymulację elektryczną, i u których nie osiągamy rzeczywistych efektów za pomocą aparatów słuchowych" - wyjaśnia ekspertka. Zwraca również uwagę na to, że implant słuchowy to urządzenie, którego użytkowanie wymaga w pierwszej kolejności interwencji chirurgicznej. Przed przystąpieniem do zabiegu implantacji pacjent musi spełnić szereg kryteriów kwalifikacyjnych, które potwierdzą nie tylko zasadność wszczepienia tego urządzenia. Zanim zatem dojdzie do zabiegu, pacjent musi zostać poddany kwalifikacji m.in. otolaryngologicznej, audiologiczno-otoneurologicznej, logopedycznej, psychologicznej, a także radiologicznej.

"O ile aparat słuchowy zakładany jest na ucho jako urządzenie wspomagające słyszenie, to implant jest protezą słuchu wymagającą wszczepienia, czyli de facto zabiegu chirurgicznego. Dlatego też pacjenci muszą przejść szereg badań - nie tylko tych stwierdzających rodzaj i głębokość niedosłuchu, ale również badań obrazowych (tomografia komputerowa), które pozwolą lekarzowi ocenić obecność ewentualnych przeszkód anatomicznych uniemożliwiających wszczepienie implantu. Po jego wszczepieniu pacjent nie zawsze ma pewność, że zabieg udał się. Co więcej, musi przejść bardzo intensywny proces rehabilitacji, szczególnie gdy mamy do czynienia z małym pacjentem, u którego mowa jeszcze się nie wykształciła" - dodaje Monika Karcz.

Aparaty i implanty różnią się również istotnie pod względem liczby modeli oraz ceny ich zakupu. Jak podkreśla protetyk słuchu, na rynku dostępna jest bardzo szeroka gama aparatów słuchowych. "Każdy z wiodących producentów aparatów słuchowych, a jest ich 10 na polskim rynku, posiada około 50 modeli tych urządzeń. To pokazuje skalę różnorodności, jaką możemy zaoferować naszym pacjentom. Co więcej, technologie w nich zastosowane stale idą do przodu, co sprawia, że powstają aparaty nie większe od paznokcia w kciuku człowieka. Natomiast firm oferujących implanty słuchowe jest zdecydowanie mniej i w ich przypadku nie możemy mówić o dużej różnorodności i swobodzie wyboru" - ocenia ekspertka Fundacji "Echo". Konkurencja rynkowa, a także poziom złożoności urządzenia i sposobu jego umieszczenia w lub na ciele pacjenta, przekładają się również na jego cenę. "Dobrej jakości aparat słuchowy dla dziecka, na który refundacja przyznawana jest raz na trzy lata, jesteśmy w stanie kupić już za około 4 tys. zł, a rodzice mogą liczyć na częściowy lub pełny zwrot tych kosztów w ramach refundacji z NFZ oraz Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON). Natomiast cena implantu ślimakowego wraz z operacją oraz procesorem mowy to koszt około 100-120 tys. złotych. Ale dobrą wiadomością jest to, że finansowanie spoczywa całkowicie na NFZ w ramach wykonywanego świadczenia zdrowotnego" - dodaje Monika Karcz.

Problemem, jaki pojawia się w przypadku implantów, jest m.in. długi czas oczekiwania na wykonanie procedury i brak celowanego finansowania na wykonywanie tego konkretnego świadczenia zdrowotnego. W efekcie dyrektorzy szpitali i ordynatorzy oddziałów, otrzymując ryczałt w ramach podstawowego szpitalnego zabezpieczenia świadczeń zdrowotnych, samodzielnie decydują o wykonywaniu określonych procedur. Część pacjentów musi się więc uzbroić w cierpliwość, bowiem czas oczekiwania na realizację procedury wynosi nawet pół roku. To jednak nie wszystko: lekarze otolaryngolodzy zwracają uwagę na problem wymiany zepsutych urządzeń, a także konieczność dokonywania wyborów, czy wszczepić nowe urządzenie, czy wymienić je pacjentowi, który już z niego korzysta. W efekcie dochodzi do sytuacji, w których mali pacjenci przechodzą zabieg wszczepienia implantu nie w wieku 12 miesięcy, ale rok później, kiedy mają już dwa lata.

Protetyk słuchu zaznacza jednocześnie, że trudno jest porównywać oba urządzenia pod kątem jakości pracy i odbierania dźwięków przez pacjenta, ponieważ jest to kwestia bardzo indywidualna. "Mam pacjentów, którzy świetnie słyszą dzięki dobrze dobranemu aparatowi, ale również mam okazję obserwować w Fundacji „Echo” dzieci, które mają implanty i przepięknie mówią. Nadrzędnym kryterium doboru urządzenia powinna być granica 90 dB niedosłuchu i brak korzyści z aparatów słuchowych" - zaznacza Monika Karcz. Jej zdaniem pacjenci powinni jednak pamiętać, że z aparatu zawsze można zrezygnować na rzecz implantu, natomiast w drugą stronę takiej możliwości już nie ma, ponieważ wprowadzając podczas implantacji elektrody do ślimaka, niszczymy obecne tam struktury. Dlatego pacjenci powinni pamiętać, że w sytuacji, gdy operacja wszczepienia implantu zakończy się niepowodzeniem, nie będą mogli wrócić do aparatu słuchowego. "Zdarza się, że pacjenci rezygnują z możliwości wszczepienia implantu po tym, jak go zobaczą. Zazwyczaj okazuje się, że przyczepiana na magnes do głowy cewka jest trzy-, czterokrotnie większa od aparatu, który dotychczas nosili. Istotne różnice pojawiają się również w kontekście częstotliwości refundacji - aparaty można wymieniać teoretycznie co trzy lata, natomiast implanty co dziesięć lat" - dodaje protetyk słuchu.

Ekspertka przestrzega również przed reklamowanymi w telewizji wzmacniaczami słuchu, które błędnie nazywane są aparatami słuchowymi. "Niestety w praktyce okazuje się, że urządzenia te wręcz pogarszają odbiór bodźców słuchowych i w rzeczywistości nie poprawiają funkcji narządu słuchu. Podobnie radziłabym z dużą ostrożnością podchodzić do wszelakich plastrów czy tabletek mających wspomagać słuch. Niestety wiele osób wierzy w ich działanie, ale w rzeczywistości trudno mówić o ich prozdrowotnym wpływie" - ocenia Monika Karcz.

Źródło: Gazeta "USŁYSZEĆ ŚWIAT"