COVID-19 to nie do końca poznana choroba, która może pozostawić po sobie szereg dolegliwości – nie udało się ustalić wszystkich powikłań, do których dojść może na skutek zachorowania. Docierają do nas coraz bardziej niepokojące informacje o występowaniu kolejnych, nieprzewidzianych skutków zakażenia koronawirusem. Najnowsze dane wskazują, że od początku bieżącego roku znacząco wzrosła liczba osób uskarżających się na szumy uszne w trakcie i po przejściu choroby.
Lekarze wskazują, że coraz częściej zgłaszają się do nich pacjenci, którzy uskarżają się na dolegliwości ze strony tzw. triady laryngologicznej. Chorzy cierpią z powodu szumów usznych, zawrotów głowy i niedosłuchu. Objawy pojawiają się w trakcie zachorowania bądź też już po wyzdrowieniu.
Powyżej opisane dolegliwości mogą być związane z rozprzestrzenianiem się tzw. wariantu brytyjskiego koronawirusa, który atakuje właśnie ucho środkowe. U części pacjentów dochodzi nawet do trwałego uszkodzenia narządu słuchu. Zmiany nie cofają się mimo wdrożenia specjalistycznego leczenia. Obecnie wiadomo jedynie, że wirus atakuje narząd słuchu jedną z dwóch dróg, to jest za pośrednictwem jamy nosowej i trąbki słuchowej albo też poprzez uszkodzenie nerwów.
W związku z tym, że nowy wariant koronawirusa coraz częściej atakuje słuch, wzrósł w ostatnim czasie odsetek pacjentów, którzy po przejściu zachorowania uskarżali się na szumy uszne. Co więcej, także osoby, które jeszcze przed przejściem zakażenia odczuwały dolegliwości ze strony układu słuchowego, wskazują na pogorszenie ich stanu.
Jak wynika z powyższego, szumy uszne stanowią kolejne z potencjalnych powikłań, z którymi borykać się mogą osoby przechodzące COVID-19. Obecnie lekarze w leczeniu tej przypadłości stosują leki sterydowe czy komorę hiperbaryczną, które niestety nie zawsze wykazują się skutecznością.